Już ponad rok jako kocia mama zabierałam się do rozpoczęcia pisania bloga.
Częściej namawiałam innych do opisywania swoich historii gdyż u mnie codzienne
sprawy i zabiegany tryb życia jakoś nigdy nie pozwalał by się zebrać w sobie i
móc zacząć pisać. Sami widzicie, że dochodzi druga w nocy a ja dopiero
siadam do komputera…. Ale dzisiejszy dzień i emocje z nim związane
zmobilizowały mnie do podzielenia się nimi z Wami. Nie wiem czy
zastanawialiście się kiedyś co to jest Dom Tymczasowy i jaką pełni funkcję.
Otóż Dom Tymczasowy to miejsce w którym kot przebywa do momentu adopcji.
„Azyle” tego rodzaju zapewniają schronienie zwłaszcza takim kotkom,
które potrzebują stałej opieki, leczenia i lepszych warunków do życia. Nie od
dziś wiadomo, że zwierzę otoczone miłością i ciepłem szybciej wraca do zdrowia.
Dom Tymczasowy w moim odczuciu to wspaniała inicjatywa dzięki której można
realnie przyczynić się do poprawy losu bezdomnych zwierząt. Zapewniając dobre
warunki dom tymczasowy pozwala nie tylko w powrocie do zdrowia ale także pomaga
uporać się z traumą po przykrych wydarzeniach oraz znaleźć prawdziwy, stały
dom. Prowadzenie Domu Tymczasowego to nie tylko fajna zabawa z kotkiem i
słuchanie jego głośnego mruczenia. To także masa obowiązków i poświęcanie
swojego wolnego czasu. Czasami całe nasze mieszkanie może stać się bardziej
podporządkowane pod koty niż pod nas samych. Chore zwierzęta mogą wymagać
kwarantanny a nieśmiałe i płochliwe odpowiednio zaplanowanej socjalizacji.
Prowadząc Dom Tymczasowy musimy liczyć się z częstszymi wizytami w lecznicy.
Nasz wolny czas mogą pochłonąć rehabilitacje, podawanie leków oraz
socjalizacja. To wszystko wymaga ogrom czasu i cierpliwości. Nam osobiście
prowadzenie Domu Tymczasowego nie tylko w kawiarni ale i w naszym
prywatnym mieszkaniu daje morze satysfakcji i radości. Patrzenie na zwierzęta
które nabierają sił do życia, które zaczynają nam ufać i dają się dotykać
wynagradza wszelkie trudy. Oczywiście zdarzają się takie koty, które łapiąc na
kastracje zostają dzikuskami i żadna socjalizacja ich nie zmieni i po zabiegu,
podaniu leków wypuszczamy w miejsce bytowania gdzie regularnie są dokarmiane.
Większość kotków, które do nas trafiają zostają z nami jednak na dłużej i to o
nich też będziemy Wam wspominać w postach na blogu. Ale dzisiejszy wpis i
emocje z nim związane dotyczą ostatnich dni. Trudnych przede wszystkim dla
mnie. Kociaków oddanych do adopcji przez mój dom przewinęło się już prawie 200,
i nie piszę o tym żeby się chwalić czy nabijać statystyki ale też mam uczucia i
nie było chyba u mnie kota z którym bym nie nawiązała więzi i którego bym nie
pokochała. Owszem pojawiają się takie „tymczasy” które bardziej się
przywiązują do opiekunów i czasami ich proces leczenia jest tak długi, że ich
zasiedzenie w takim domu spowodowałoby ból zmianą otoczenia. W domu mamy już 5
takich „tymczasów”, które z nami zostały i kocham je całym sercem.
Ale coraz częściej staram się kierować zdrowym rozsądkiem i tłumaczę sobie, że
lecząc i oddając kociaki w dobre ręce będę mogła zrobić więcej i dać możliwość
znalezienia domów następnym. W naszym mieszkaniu średnio w każdym miesiącu jest
10 czasami 12 kotków i drugie tyle mieszka w kawiarni. Chcąc oddać koty w dobre
ręce mamy stworzoną ankietę adopcyjną, kociaki zawozimy do domów sami i tam tez
podpisujemy umowę adopcyjną. Oczywiście łatwiej wejść na olx, pokazać palcem
kota na ekranie i go odebrać. Nigdy nie starałam się oceniać ludzi po tym co
mówią. Zdarzało się, że oddawaliśmy kociaki do domów, gdzie na wyprawkę
kupowali whiskasa ale rozmowa o dobrej karmie i ich miłość i zaangażowanie
pozwalała nam zaufać,że są w stanie wszystkiego się nauczyć. Dom wychodzący czy nie ? Opiekowałam się
latem czwórką dzikiego rodzeństwa. Przetrwaliśmy przez koci katar, potem
dwumiesięczna socjalizacja. Kiedy oddawałam je do adopcji okazało się, że nie
zdążyli zabezpieczyć balkonu chodź siatka była już kupiona. Kotki zostawiłam,
wsiadłam do samochodu i się rozpłakałam. Bardzo się o nie bałam. Kocięta są
bardzo szybkie, wystarczy chwila nie uwagi pod nogami, spadający liść z drzewa
i kocia morze wśród nas zabraknąć. Zanim ruszyłam jeszcze raz zadzwoniłam
do nowych rodziców którzy obiecali wszystko nadrobić. Gdybym je wtedy zabrała
pozbawiłabym je domu. A mieszkają już w nim kilka miesięcy i na
przesyłanych zdjęciach widać jak bardzo są szczęśliwe. Czasami trzeba zaufać
sercu a nie tylko wytyczonym procedurom nawet jeśli się je samemu ustala. Za tą
adopcją przemawiała do mnie wtedy ankieta przez którą przemawiała miłość i chęć
dania prawdziwego domu. Ja dziś chciałam opisać Wam białaski, które przed
weekendem pojawiły się na naszym Facebooku. Jedno zdjęcie a telefon dzwonił co
minutę. To było bardzo przykre gdyż tyle innych kociaków czeka u nas na dom
nawet pół roku 🙁 Nie oceniam ludzi, którym marzy się jeden jedyny kolor
umaszczenia ale czy nie uważacie, że fajnie byłoby poznać zwyczaje ,
przyzwyczajenia i charakter nowego członka rodziny? Ankiet przyszło
bardzo dużo ale tylko nie liczni pofatygowali się na rozmowę osobiście.
Wybrałam dwie rodziny. Jedna była gotowa na adopcję trzech ale jedna z kotek
wydawała się mniej zżyta i uznałam, że mogę oddać ją na dokocenie do drugiego
domu. Dziś do nowego domu miały jechać dwie z sióstr a trzecia miała
trafić do domu w piątek. Spakowałam dziewczynki w transporter i rozpoczął się
dramat ! Trzecia, która została zaczęła płakać i skakać po klatce jak
„opętana” . Szybko ją wyjęłam, przytuliłam a ona podbiegła do
transportera z siostrami…Miałam łzy w oczach..mój mąż przyszedł i spytał
„nie jedziemy? ” myślał, że ludzie zrezygnowali a moje łzy nie były
łzami rozczarowania tylko wzruszenia.. Wiedziałam, że jak zabiorę je we trzy to
ten drugi dom będzie rozczarowany i zły ale serce było silniejsze i w tym
momencie ich szczęście było ważniejsze. Dziewczynki dziś spędzą noc z nowymi
rodzicami już w wiadomościach pojawiło się zdanie, że się bardzo cieszą bo w
mieszkaniu zrobiło się wesoło i tego im brakowało. Pani do której kotka nie
pojedzie napisała mi dziś żebym zadała sobie pytanie „czy jestem dobrym
człowiekiem?” Tak więc dawanie domu tymczasowego to ogromna satysfakcja z
czynienia czegoś dobrego ale także ogromna odpowiedzialność, często żal i
pretensje ludzi ale i radość z każdego otrzymanego zdjęcia i dobrej wiadomości,
że adopciakom w domach jest dobrze i że są kochane.
Chętnie poczytam komentarze z Waszymi doświadczeniami mam nadzieję, że każdy kolejny wpis pozwoli nam wszystkim nauczyć się od siebie czegoś nowego.
Kocia Mama